środa, 4 stycznia 2012

Grudniowa kontrola oka

Na kolejną kontrolę oka w klinice w Londynie 14 grudnia 2011 r. poleciałem z mamą i ciocią Anią - naszą nieodzowną tłumaczką językową.

Badania wykazały stabilny stan oka, tzn. guz się nie zmniejszył ani też nie powiększył. Nie ma przerzutów na drugie oczko.

Oprócz nas na kontroli u doktora Hungeforda było jeszcze troje innych polskich dzieci z tym samym siatkówczakiem oka co mój.

Choć wizyt kontrolnych przeszedłem już kilka - a czeka mnie ich jeszcze sporo - za każdym razem bardzo się boję i przeraźliwie płaczę. Zwłaszcza gdy widzę znany mi już dobrze, charakterystyczny fioletowy kolor budynku Moorfields Eye Hospital. Aby można było mnie przygotować do badania, muszę dostać lekarstwa uspakajające.

Dla mojej rodziny dzień badania kontrolnego to dzień skazańca czekającego na wyrok. Olbrzymiego stresu i nerwów, które nam towarzyszą aż do momentu poinformowania nas o wynikach badania, nie da się opisać. Za każdym razem, gdy słyszymy z ust lekarzy, że jest dobrze i guz nadal jest nieaktywny, dziękujemy Bogu za to, że leczenie przynosi efekty. Dziękujemy również za osoby, które poprzez swoje wpłaty, pomogły mi finansowo w leczeniu nowotworu oka w klinice w Londynie.

Profesor Hungeford powiedział, że najgorszy dla mnie i mojej rodziny będzie czas do ukończenia przeze mnie 6 roku życia. W tym czasie musimy bowiem regularnie przylatywać na badania kontrolne do londyńskiej kliniki.

Następną wizytę kontrolną w szpitalu w Londynie mam wyznaczoną na 18 kwietnia 2012 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz